Piątek
25 kwietnia AD 2025
Imieniny
Marka, Jarosława
Nigdym ja ciebie, ludu, nie rzuciła. Nigdym od ciebie nie odjęła lica. Jam po dawnemu, moc twoja i siła, Bogurodzica!
[Maria Konopnicka]

Na Anioł Pański
Na Anioł Pański biją dzwony,
Niech będzie Maria pozdrowiona,
Niech będzie Chrystus pozdrowiony
Na Anioł Pański biją dzwony,
W niebiosach kędyś głos ich kona
W wieczornym mroku, we mgle szarej
Idzie przez łąki i moczary,
Po trzęsawiskach i rozłogach,
Po zapomnianych dawno drogach,
Zaduma polna, osmętnica
Idzie po polach, smutek sieje,
Jako szron biały do księżyca
Na wód topiele i rozchwieje,
Na omroczone śpiące gaje,
Cień, zasępienie od niej wieje,
Włóczą się za nią żal, tęsknica
Hen, na cmentarzu ciemnym staje,
Na grób dziewczyny młodej siada,
W świat się od grobu patrzy blada
Na Anioł Pański biją dzwony,
Niech będzie Maria pozdrowiona,
Niech będzie Chrystus pozdrowiony
Na Anioł Pański biją dzwony,
W niebiosach kędyś głos ich kona
Na wodę ciche cienie schodzą,
Tumany się po wydmach wodzą,
A rzeka szemrze, płynie w mrokach,
Płynie i płynie coraz dalej
A coś w niej wzdycha, coś zawodzi,
Coś się w niej skarży, coś tak żali
Płynie i płynie, aż gdzieś ginie,
Traci się w górach i w obłokach,
I już nie wraca nigdy fala,
Co taka smutna stąd odchodzi
Przepada kędyś w mórz głębinie
I już nie wraca nigdy z dala
Na Anioł Pański biją dzwony,
Niech będzie Maria pozdrowiona,
Niech będzie Chrystus pozdrowiony
Na Anioł Pański biją dzwony,
W niebiosach kędyś głos ich kona
Szare się dymy wolno wleką
Nad ciemne dachy, kryte słomą –
Wleką się, snują gdzieś daleko,
Zawisną chwilę nieruchomo
I giną w pustym gdzieś przestworzu
Może za rzeczną płynąc falą,
Polecą kędyś aż ku morzu
A mrok się rozpościera dalą
I coraz szerzej idzie, szerzej,
I coraz cięższy, gęstszy leży,
Zatopił lasy, zalał góry,
Pochłonął ziemię do rubieży,
Na niebie oparł się ponury
Na Anioł Pański biją dzwony,
Niech będzie Maria pozdrowiona,
Niech będzie Chrystus pozdrowiony
Na Anioł Pański biją dzwony,
W niebiosach kędyś głos ich kona
Idzie samotna dusza polem,
Idzie ze swoim złem i bolem,
Po zbożnym łanie i po lesie,
Wszędy zło swoje, swój ból niesie,
I swoją dolę klnie tułaczą,
I swoje losy klnie straszliwe,
Z ogromną skargą i rozpaczą
Przez zasępioną idzie niwę
Idzie, jak widmo potępione,
Gwiżdże koło niej wiatr i tańczy –
W którą się kolwiek zwróci stronę,
Wszędzie gościniec jej wygnańczy –
Nigdzie tu miejsca nie ma dla niej,
Nie ma spoczynku, ni przystani
Idzie przez pola umęczona,
łamiąc nad głową swą ramiona
Na Anioł Pański biją dzwony,
Niech będzie Maria pozdrowiona,
Niech będzie Chrystus pozdrowiony
[Kazimierz Przerwa-Tetmajer]